29.10.2012 Historia jednego chytrego planu
A było to tak … Pięknego czwartkowego wieczoru (gdy pisała posta) zaplanowałam sobie, że w poniedziałek 29.10.2012 tak z okazji moich urodzin podpiszemy umowę kredytową.
Nie puszczałam pary z ust gdy w piątek dowiedziałam się, że będzie taka możliwość, tak żeby nie zapeszać. Pomyślam sobie, cuda się zdarzają.
Dziś, razem z mężem, uradowani poszliśmy do banku (w głowie mętlik, w brzuchu motyle-czułam się jakbym złapała Pana Boga za nogę). Ale szybko mój zapał zniknął. Mężuś w skowronkach, bo on to szklankę do połowy pełną widzi. Nie zmienia to jednak faktu, że z banku bez umowy wyszliśmy. Tym razem poszło o lane schody (w kosztorysie było napisane, „strop, schody” my napisaliśmy same stropy i podaliśmy kwotę, a doradca karze nam w tym etapie robić schody, przepraszam Panią ale my nie będziemy mieli lanych schodów, ale jak to, słyszę zza lady, przecież to standard… ja chyba oszaleję.
Może jutro się uda.






nawet jest odbiór 




Komentarze